Moj pierwszy fanfic (They don't know about us) jest jeszcze nieskonczony. Postanowilam za to opublikowac cos co juz mam na komputerze: Teenage Dirtbag.
Opowiadanie to jest oparte na angielskim fanfic'u o Larrym Stilinsonie. Postanowilam nie zmieniac fabuly, ale bardziej rozbudowalam cala historie oraz zmienilam kilka watkow.
Mam nadzieje, ze sie spodoba. ;)
Opowiadanie moze zawierac wylgarne slowa oraz sceny milosne (you know what I mean), ktore moga nie spodobac sie niektorym czytelnikom.
I.
Louis:
Opowiem Wam krotko o mnie. Mam kilku najlepszych przyjaciol
z ktorymi trzymam sie w szkole i poza nia. Nie jestesmy dziwakami lub kujonami.
Nie jestesmy tez tymi popularnymi, bogatymi dzieciakami. Jestesmy normalni i
nieczym sie nie wyrozniamy.
Niall, glosny i beztrsoki irlandczyk. Ten blondyn pomimo
swojego niewinnego wygladu, jest mistrzem gry na gitarze. Zawsze mu tego
zazdroscilem. Niall gra w szkolnym zespole. Poznalismy sie w wieku 5-ciu lat. Nasze
mamy od zawsze byly dobrymi przyjaciolkami, dlatego byl on dla mnie jak brat.
Zayn jest tym najbardziej wyluzowanym. Ma swietny styl,
zawsze idealnie ulozone wlosy, a jego perfum czuc na drugim koncu szkoly. Zayn
jest odwazny i szczery. Jesli cos mu sie nie podoba lub kogos nie lubi, nie
ukrywa tego. Jego dziewczyna to Perrie. Przeniosla sie do naszej szkoly w
zeszlym roku. Niesamowicie szalona. Z Zayn’em sa idealna para.
Jest tez Liam. On jest tym najrozwazniejszym, najmodrzejszym
i chyba najbardziej dojrzalym z nas. Jesli ktos ma jakis problem, on zawsze
pomaga. Ma zlote serce. Mozna mu zaufac w 100%, dlatego mowie mu o wszystkim.
No, prawie wszystkim.
Ostatnia osoba, ale rownie wazna jest Eleanor. Chodzilismy
ze soba przez 10 miesiecy. Niestety wyjechalem na cale wakacje, dlatego
uznalismy, ze nie ma sensu bawic sie w zwiazek na odleglosc. Mimo tego, ze
przez te 3 miesiace troche oddalilismy sie od siebie, to nadal jest bardzo
wazna osoba w moim zyciu.
Wiec to moi przyjaciele. Mimo tego, ze im ufam w 100%, jest jedna rzecz, ktora przed nimi ukrywam. Nawet Liam’em.
Zaczelo sie od glupiej gry; prawda czy wyzwanie, kiedy to
musialem pocalowac Zayn’a. Spodobalo mi sie to i nawet nie chcialem przestac. Po tym "incydencie", podczas mojego wakacyjnego wyjazdu do Europy eksperymentowalem troche i zrozumialem, ze jestem bi.
***
- Loooooouis! Louis!– Niall krzyczal, biegnac
w moim kierunku, przez korytarz szkolny.
- Hej, Niall! – probowalem jak najszybciej wyciagnac
wszystkie potrzebne mi ksiazki z szafki. Bylem juz spozniony na lekcje, dlatego
nie mialem czasu na rozmowe.
- Wiesz co bylo zadane z matmy? –nie zdziwilo mnie to
pytanie. Niall byl jedna z najbardziej zakreconych osob jakie znalem. Do tego
byl bardzo zabawny i naprawde potrafil poprawic mi humor.
- Taak, pare zadan z ksiazki, z ostatniego tematu. Znow nie
odrobiles lekcji? – zazartowalem, wiedzac jaka bedzie odpowiedz.
- No w sumie to
nie. Nie wiedzialem co mielismy zadane… Wiesz jak to jest.
- Ktory to raz w tym miesiacu?
- Zabawny jestes. Lepiej chodz juz, uciekamy z lekcji. - zaskoczyl mnie tym stwierdzeniem.
- Nie! Nie moge… Mam juz za duzo nieobecnosci.
- Louiiiis! Jesli nie uciekne znow dostane 1. Prosze,
prosze, prosze! – tym razem mina szczeniaczka na mnie nie podzialala.
- Sorry, nie tym razem. Znajdz Zayn’a, on na pewno sie
zgodzi. – jego twarz rozpromienila sie, gdy podsunalem mu ten pomysl.
- Okeej! Do zobaczenia pozniej! Baw sie dobrze na matmie, kujonie! –
Nialler znow pedzil przez korytarz.
Matematyka byla nudna. Przez chwile zalowalem, ze nie
poszedlem z Niallem. Bez niego lekcja wydawala sie jeszcze dlusza. W sumie dobrze, ze
sie spoznilem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz